Gdyby Barcelona była kobietą…
Pachniałaby liczi i owocem pasji z domieszką zapachu skóry nagrzanej słońcem. Nosiłaby kręcone włosy spięte w luźnego koka. W jej oczach można by zobaczyć pewność siebie, pasję do mody i sztuki z domieszką szaleństwa. Mijając ją na ulicy onieśmieliłby Cię jej pewny siebie krok połączony z subtelnym uśmiechem i szyfonową, krótką sukienką. Barcelona w swojej garderobie trzymałaby jedwabne za duże koszule, które zakładałaby do jeansów i wielkich okularów idąc rano po espresso i świeże kwiaty. Wieczorem zrzucała by jeansy by zamienić jedwabną koszulę w zmysłową sukienkę idealną na kolację w małej restauracji przy morzu. W jej kopertowej torebce, którą kupiła od znajomego projektanta mogłoby nie być telefonu, ale na pewno zawsze znalazłaby się czerwona szminka od Chanel. Barcelona z pewnością byłaby studentką architektury, zaskakującą wykładowców nietuzinkowymi pytaniami. Być może czasem spóźnioną na zajęcia, ale zawsze przygotowaną. Barcelona nocami otulałby kaszmirowy, szary szal. Podkreślał by błękit jej oczu, powalając nie jednego przechodnia mijanego w małych uliczkach gdy wracałaby do domu.
Taka byłaby Barcelona gdyby była kobietą…
Hiszpanki znane są ze swojego stylu od pokoleń. Ich temperament przemieszany ze zmysłowością słynie na cały świat i jest obiektem inspiracji wielu artystów. Współcześnie ikoną hiszpańskiej kobiecości jest Penelope Cruz. Nic dziwnego więc, że Woody Allen zaprosił ją do swojego filmu „Viki Cristina Barcelona”, by odegrała rolę temperamentnej i jednocześnie piekielnie seksownej Marii Eleny. Chcąc nie chcąc, gdy zejdą się takie dwie postaci jak Allen i Cruz, ciężko by nie wyszedł z tego swego rodzaju charakterologiczny fenomen. Rola Marii Eleny sprawiła, że Penelope jest już nie tylko przepiękną hiszpańską aktorką. Stała się ona symbolem barcelońskiej kobiety, jak kiedyś Monika Bellucci rolą w Malenie ucieleśniła esencję sycylijskiej zmysłowości.
Peneplope nie jest jedyną hiszpańską aktorką, która intryguje mieszanką urody i tajemniczości. Mowa o aktorce, która nazywa się Elena Anaya. Nie jest co prawda tak rozpoznawalna jak Cruz, jednak Ci, którzy darzą sympatią Almodovara znają ją doskonale. Niepozornie klasyczna uroda podszyta jest przeszywającym spojrzeniem. Chociaż ma bogatą przeszłość, to świat olśniła rolą w filmie “Skóra, w której żyję”. Jej sposób na kobiecość jest jeszcze bardziej tajemniczy niż ona sama.
Nazywana nie raz hiszpańską Brigitte Bardot. Przepiękna aktorka i piosenkarka lat 50, Sara Montiel. Znana z takich filmów jak El Ultimo Cuple czy La Violetera. Przez wiele dekad inspirowała swoją osobą kolejne pokolenia hiszpanek. Stała się nieprzemijającą ikoną hiszpańskiego piękna i klasy. A że kobieta z klasą pięknie się starzeje, to z każdym kolejnym rokiem olśniewała nas coraz bardziej. Niewiele brakowało a moglibyśmy ją oglądać w Złym Wychowaniu Almodovara, jednak sceny zostały ostatecznie usunięte. Postać Sary Montiel na stałe zagościła w sercach hiszpan, do tego stopnia, że w Barcelonie znajduje się restauracja na jej cześć, o nazwie La Concha.
Hiszpania, a Barcelona w szczególności pełna jest pięknych kobiet. Zarówno tych nabytych jak i rodowitych. Współczesny świat przyniósł nam wiele nowych możliwości. Jedną z nich jest możliwość poznania wielu zwykłych a jednocześnie niezwykłych kobiet poprzez blogi. Dzisiaj nie trzeba być słynną aktorką czy piosenkarką by inspirować innych swoją osobą. Można być blogerką. I są takie 3 nieprzeciętne kobiety, których style, wiek czy historie życiowe są różne, a jednak łączy je coś, co jest bardzo ważną częścią ich duszy. To Barcelona. Każda z nich ma w sercu i w duszy a co za tym idzie w swoim stylu bycia, Barcelonę. Tego nie da się ukryć, to wręcz trzeba pielęgnować. Barcelona, to nawet nie stan umysłu. To stan duszy, to część osobowości, to niepowtarzalny rodzaj kobiecości, który każda z nas chciałaby w sobie mieć a jednak dane jest niewielu. Ale ważne jest jedno, nie trzeba mieć korzeni hiszpańskich by mieć w sobie hiszpańską duszę.
Gdy patrzy się na Naimę, to człowiek widzi esencję kobiecości. Takiej nieprzeciętnej kobiecości, która powala na kolana subtelnym uśmiechem, onieśmiela naturalną klasą jak Audrey Hepburn. Kobieta o klasycznej urodzie z domieszką orientu i katalońskiego słońca. Naima. Jej styl i sposób bycia komponuje się z Barceloną jakby został przez nią rzeźbiony. Marokanka z pochodzenia, hiszpanka z natury.
Gdy Twoje serce mieszka w Barcelonie, to nawet jeśli ciało mieszka na drugim końcu świata, pewnych rzeczy nie ukryjesz. Alexandra mimo iż cały czas jest w podrózy i za jej śladami ciężko jest nadążyć, to zawsze jednak wraca do Barcelony jak bumerang. Mimo tego, że jest jedną z czołowych trendsetterek, to w każdym jej outficie widać katalońskie słońce. Nawet gdy jest na nartach, w jej oczach, uśmiechu zobaczycie ten charakterystyczny temperament. Jest niezwykła. Jest współczesnym przykładem na istnienie hiszpańskiej kobiecości. Lovely Pepa.
Emitaz
Barcelona zdobyła jej miłość podstawiając pod nos przystojnego hiszpana. Młodziutka, bo 23 letnia Emelie Natascha przeniosła się do Barcelony zaledwie kilka lat temu, w pogoni za swoim szczęściem. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że do udanego związku dostanie w gratisie miłość do miasta. Do miasta, które wypełni ją po brzegi, odnajdzie jej kobiecość. Z dziewczynki zamieni w kobietę. Sprawi, że odnajdzie swój styl, i uzupełni go o hiszpański pierwiastek. Szwedka Srilańskiego pochodzenia, dopełniła swoją niepowtarzalną osobowość katalońskim temperamentem. Barcelona sprawiła, że zbudowała coś nie do podrobienia. Siebie.
Mam niezwykły sentyment do Hiszpanii. W dzieciństwie zapisał mi się dość specyficzny obraz hiszpanek. Mam też wrażenie, że był taki moment, gdy ich sposób ubierania był traktowany z przymróżeniem oka. Sama osobiście od kilku lat zacieram ten obraz z dzieciństwa i przypatruję się z zapartym tchem jak niesamowite są te kobiety. Jak wiele inspiracji można z nich czerpać. Niezwykłe jest to jak bardzo są siebie świadome, a to przyciąga i intryguje. Do tego stopnia, że nie mogę się już strasznie doczekać naszego wyjazdu warsztatowego z Atelier Podróży i po nocach wyobrażam sobie te przepełnione stylowo ubranymi kobietami, ulice na Gracia w Barcelonie. Wręcz czuję zapach ciepłego powietrza, słyszę gwar dochodzący z restauracji i kawiarenek, gdzie one przesiadują…Też je widzicie?
Wszystkie użyte zdjęcia a nawet więcej znajdziecie na naszym Pintereście!